Warren Buffett – 5 nieznanych faktów o wyroczni z Omaha

przez | 1 kwietnia, 2020

Jaka jest pierwsza myśl, która przychodzi nam do głowy, gdy słyszymy nazwisko Buffett? Multimiliarder? Genialny inwestor? A może po prostu miły starszy pan, który wydaje fortunę na cele charytatywne? Zapewne tak i nie ma w tym żadnego błędu. Są jednak fakty, znacznie mniej znane – a równie istotne dla zrozumienia fenomenu wyroczni z Omaha. Sam Warren Buffett oraz internetowe portale piszą o nich znacznie rzadziej.

Warto się im przyjrzeć, gdyż mogą zmienić nasze spojrzenie:

Obsesja na punkcie diety

Każdy słyszał o tym, że Warren Buffett stołuje się najczęściej w McDonaldsie i że rzadko można go spotkać bez puszki Cherry Coke w dłoni. Taki image może prowadzić do większej promocji tych produktów (a jak wiem kilka spółek z tej branży Warren Buffett ma w portfelu), ale ma niewiele wspólnego z prawdą, zwłaszcza w ostatnich latach. W rzeczywistości Warren Buffett od zawsze miał obsesję na punkcie diety. Ważył się regularnie i pilnował, aby nie przekroczyć ustalonego przez siebie poziomu. Gdy to się działo, natychmiast przechodził na dietę, która często oznaczała po prostu głodówki. Gdy żona Warrena martwiła się o jego zdrowie, odpowiadał, że nie ma czasu na wielomiesięczne balansowanie diety i potrzebuje szybko dojść do określonego poziomu wagi. Warren nigdy nie był typem atlety i nie uprawiał sportów, więc aby zrzucić zbędne kilogramy musiał polegać wyłącznie na diecie. Aby bardziej się zmotywować Warren Buffett wypisywał czeki opiewające na znaczne sumy i wręczał je swoim dzieciom z obietnicą, że podpisze je, jeśli za rok będzie ważył więcej niż sobie założył. Gdy zbliżał się termin ważenia, dzieci podsuwały Warrenowi najbardziej kaloryczne słodycze, aby przytył i musiał podpisać ich czeki. Nigdy jednak do tego nie doszło, nawet dla czystej zabawy. Co więcej, gdy jego dzieci dorosły, Warren nagradzał je pieniędzmi jeśli pozostawały w dobrej formie fizycznej. Ciekawe, jak Warren Buffett łączy metody wychowania dzieci z pieniędzmi i zasadami zdrowego odżywiania.

Ulubioną restauracją Warrena jest Gorat’s Steak House w Omaha. Jak mogliśmy się sami przekonać, stek, którego zawsze zamawia ma nawet oddzielną wzmiankę w menu.

Kradzieże z hipermarketów i ucieczka z domu

Każdy dorastający człowiek przechodzi okres buntu i nie inaczej było w przypadku wyroczni z Omaha. Warren większość swojego życia spędził w Omaha, ale był okres, kiedy mieszkał w Waszyngtonie, gdyż jego ojciec został wybrany do amerykańskiego kongresu. Ta przymusowa przeprowadzka z małego miasteczka do stolicy USA nie spodobała się Warrenowi, co przejawiało się m.in. w drobnych kradzieżach z sieci marketów Sears. Warren Buffett podzielił się tą informacją dopiero wiele, wiele lat później, przyznając, że ukradł stamtąd setki piłeczek do golfa. Co więcej, nie robił tego dla pieniędzy, bo jak sam dodał, nie wie po co były mu te piłki i chodziło bardziej o formę buntu przeciwko zasadom. Warren Buffett próbował też wraz z kolegami uciec z domu. Nie planowali gdzie dokładnie chcą się udać, więc po prostu złapali stopa. Problem w tym, że kierowca, który ich zabrał okazał się strasznym dziwakiem i chłopaki szybko zatęsknili za bezpieczeństwem rodzinnego domu. Przy pierwszej nadarzającej się okazji zmienili środek transportu i szybko zawrócili w kierunku domu. Jak widać nie każdy jest idealny, każdemu zdarza się łamać normy społeczne i buntować dla zasady.

Takim autobusem pojechaliśmy z Chicago do Omaha w maju 2018 na walne zgromadzenie akcjonariuszy Berkshire Hathaway. Omaha ma swój unikatowy urok, nic dziwnego że Warren wolał mieszkać tam niż w Waszyngtonie.

Warren Buffett prawie zrezygnował z inwestowania

Rzadko się o tym mówi, ale w 1969 roku Warren Buffett był bardzo bliski rezygnacji z kariery inwestora giełdowego. Przechodził kryzys i wątpił w swoje umiejętności inwestycyjne. Napisał wtedy do swoich udziałowców:
„Nie chcę poświęcać swojego życia w całości gonitwie za inwestycyjnym króliczkiem. Jedyny sposób, aby zwolnić to po prostu się zatrzymać. Nie rozumiem obecnego zachowania rynku i nie chciałbym zepsuć swoich dobrych wyników inwestycyjnych grając w grę, której do końca nie rozumiem.”

Co ciekawe, te wątpliwości nie pojawiły się w okresie głębokich spadków, ale wręcz przeciwnie – w okresie wysokiej prosperity i pasma sukcesów Warrena Buffetta. Twierdził on bowiem, że rynek jest już tak bardzo przewartościowany, że nie widzi okazji inwestycyjnych, a nie chce wskakiwać do rozpędzonego pociągu. Warrenowi zależało na powtarzalności swoich rezultatów, a w obecnych warunkach nie wiedział co robi dobrze, a co źle. Na szczęście Warren Buffett nie zrezygnował z zarządzania pieniędzmi na giełdzie i szybko doczekał się bessy, podczas której zaangażował kapitał w najlepsze spółki po znacznie niższych cenach. To jasno pokazuje, że każdy ma chwile zwątpienia i dowodzi, że Warren Buffett od początku szukał w firmach wartości, a nie jedynie wzrostu cen akcji.

Od ponad 50 lat Warren Buffett pisze coroczne listy do akcjonariusz. Niewiele brakowało, a zrezygnowałby z drogi inwestora.

Nie zainwestował w Microsoft, choć znał jego twórcę

Powszechnie znany jest fakt, że Warren Buffett nie jest fanem nowych technologii i znacznie lepiej czuje się we własnych obszarach kompetencji, do których należy głównie tradycyjny biznes. Podczas tegorocznego spotkania akcjonariuszy w Omaha powiedział wprost, że nie nadąża za technologicznymi nowinkami, a gdy kiedyś odwiedził siedzibę Googla to czuł się jakby był w przedszkolu. Warto jednak pamiętać, że Warren Buffett obserwował rewolucję komputerową z miejsca w pierwszym rzędzie. Od 27 lat przyjaźni się bowiem z Billem Gatesem, z którym łączą go 3 pasje: brydż, biznes i działalność charytatywna. W pierwszych latach swojej znajomości poświęcali się głównie dwóm pierwszym pasjom, spędzając długie godziny na rozmowach o spółkach, giełdzie i ekonomii, często grając razem w karty. Pomimo to Warren Buffett nie tylko długimi latami bronił się przed używaniem komputera (finalnie przekonał się właśnie dzięki możliwości gry w brydża online!), ale też przed inwestycją w akcje Microsoftu. Warren Buffett przyznaje, że nabył tylko mały pakiet, aby mieć spółkę na liście obserwowanych. Niesamowite jest to, jak bardzo Warren Buffett był wierny swoim zasadom. Trzymał się własnego pola kompetencji, pomimo że jego najlepszym kolegą był szef największej firmy informatycznej ówczesnego świata, a spółki tej branży przeżywały okres złotej hossy

Warren Buffett zaczął bardzo, bardzo wcześnie

Każdy, kto z zazdrością patrzy na fortunę wyroczni z Omaha musi wiedzieć, że kosztowało go to ponad 70 lat ciężkiej pracy. Pierwsze zeznanie podatkowe złożył mając 14 lat, zarabiając wtedy 1.000 dolarów, co odpowiada dziś kwocie około 45.000 złotych. Warto zwrócić uwagę na te kwoty, bo nie były to drobne kieszonkowe, które mógł wydać na drobiazgi, tylko wartości odpowiadające rocznym pensjom dorosłego mężczyzny, a pamiętajmy, że Warren był wtedy dopiero nastolatkiem. I co więcej – nie wydawał tych pieniędzy, tylko od razu reinwestował. Gdy jego rówieśnicy czytali komiksy i szkolne lektury, jego ulubioną książką w dzieciństwie było „Tysiąc sposobów na zarobienie tysiąca dolarów”. W późniejszym latach Warren śmiał się, że powinien napisać swoją wersję, zatytułowaną „Milion sposobów na zarobienie miliona dolarów”. W wieku 11 lat kupił pierwsze akcje w swoim życiu (Cities Service Preferred), na których udało mu się zarobić niewielką kwotę pieniędzy. Warren miał tę przewagę nad innymi, że jego ojciec był maklerem i od najmłodszych lat dzielił się wiedzą i doświadczeniem z synem, zabierając go do pracy czy nawet na parkiet nowojorskiej giełdy. Od najmłodszych lat pracował – codziennie rozwoził gazety (odwiedziliśmy to miejsce w Omaha w ramach cyklu „Śladami Warrena Buffetta”), sprzedawał gumę do żucia, a później wynajmował kupiony przez siebie samochód i stawiał automaty do gry. Sukces wymaga wielu lat ciężkiej pracy i oddania swoim celom, a kapitalizacja odsetek daje zarobić tylko jeśli pozwolimy jej działać naprawdę długo.

Bonus: Pokorny solopreneur

Choć mieliśmy mówić tylko o pięciu faktach to nie sposób pominąć tego podpunktu. Warren Buffett od początku istnienia swojego funduszu wszystko robił sam, nawet wtedy, gdy było już go stać na sekretarkę czy asystenta. Sam wypisywał umowy i czeki, sam zanosił je na pocztę i samodzielnie przyklejał znaczki. Sam robił księgowość, research giełdowy, podatki oraz wszystkie kwestie formalne związane z firmą. Przypomina to model, który obiera wielu dzisiejszych przedsiębiorców internetowych, tzw. solopreneur, czyli prowadzenie biznesu w formie jednoosobowej i ewentualne delegowanie zadań do zewnętrznych podmiotów, bez zatrudniania kolejnych osób na etat. Warren w pewnym sensie robił to już 60 lat temu, choć wtedy nie mógł jeszcze korzystać z internetowej księgowości czy zdalnie zlecać pisania tekstów copywriterom. Do dziś dnia wyrocznia z Omaha jest bardzo samodzielna w prowadzeniu firmy, która zatrudnia niewielką liczbę osób. Brakuje tam typowego działu HR czy też licznych analityków, tak bardzo charakterystycznych dla innych dużych podmiotów inwestycyjnych. Warren sam robi sobie codziennie prasówkę i przechodzi przez stosy raportów i analiz – i to pomimo sędziwego wieku.

We wszystkim tym pozostaje bardzo skromny, a wręcz pokorny. Choć jest uważany za największego inwestora wszech czasów to wielokrotnie przyznaje się do błędów i zawsze bardzo krytycznie ocenia swoje decyzje, o których najlepiej jest poczytać na łamach corocznych listów do akcjonariuszy. Nawet w przypadku, gdy miał rację wbrew wszystkim (jak było w przypadku bańki dotcomów w 2001 roku) nigdy się tym nie przechwalał. Co więcej, zawsze nagradza swoich współpracowników i przypomina wszystkim jak wiele im zawdzięcza. Dowodzi to, że skromność naprawdę jest miarą wielkości, a wysokie ego jest tylko przeszkodą na drodze do sukcesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *